wtorek, 30 kwietnia 2024 05:48
Reklama

Tropienie "pisiorów"

POLITYKA. Tropienie i nagonka na „pisiorów” jest ulubionym zajęciem polityków PO i mediów – uważa prof. Zdzisław Krasnodębski, który spotkał się w Gdańsku ze środowiskiem opozycji (dawnej i współczesnej). - Państwo zostało w pełni podporządkowane partyjnym interesom i zostało opanowane przez Platformę.
Tropienie "pisiorów"

Stanisław Żaryn (wPolityce.pl): - Opinię publiczną oburzyły słowa premiera Donalda Tuska, który zapowiedział zwolnienie szefa gabinetu politycznego ministra spraw wewnętrznych. Nazwał go "pisiorem" i podzielił wątpliwości, jakie wobec Pawła Majchera formułowali dolnośląscy działacze PO. O czym świadczy fakt, że temat Pawła Majchera był w ogóle przedmiotem rozmowy lidera partii rządzącej z działaczami Platformy?

 

Prof. Zdzisław Krasnodębski: -  Wypowiedź premiera jest jedynie niewinnym symptomem codziennej praktyki rządu. Przecież wszyscy zdajemy sobie sprawę, że tak rząd Tuska działa. To pokazuje, że państwo zostało w pełni podporządkowane partyjnym interesom i zostało opanowane przez Platformę. Podejrzenie, że ktoś ma, czy miał, inne sympatie polityczne, prowadzi do jego eliminacji ze stanowisk, z administracji. Nagranie, oczywiście, budzi emocje i wywołuje oburzenie, ale oburzeni powinniśmy być codzienną praktyką. Ona jest ewidentna. Za rządów PiS co chwilę słyszeliśmy o tzw. zawłaszczaniu państwa. To sformułowanie całkowicie zniknęło z przestrzeni publicznej, gdy zawłaszczanie przybrało skalę absolutną. Media głównego nurtu przestały o tym mówić, ponieważ aprobowały tę praktykę. Za rządów Tuska przestało się mówić o etosie apolitycznego urzędnika państwowego. Przestano zauważać, że pewne stanowiska powinny być obsadzane przez opozycję.

 

- Obecnie nawet kontrolą władzy mają się zajmować ludzie rządzący z nominacji PO. Prezesem NIK został były minister Tuska, Krzysztof Kwiatkowski.
- Wybór szefa NIK zawsze jest polityczny, bo dokonuje go Sejm. Jednak w tej sytuacji wybrano byłego ministra. I on ma teraz sprawdzać dokonania rządu, którego był członkiem. Podobnie jest ze wszystkim. Tropienie "pisiorów", nagonka na "pisiorów" jest ulubionym zajęciem polityków PO i mediów. Dyskryminacja takich osób dotyczy wielu sfer życia - polityki, nauki, kultury, dziennikarzy. Każdy, kto jest "pisiorem", ma gorsze możliwości działania. Mamy państwo "platformerskie" i ono nigdy tego nie ukrywało. To państwo odsunęło ludzi o innych poglądach politycznych. Obecnie odsuwa również obywateli, którzy mają czelność tę władzę krytykować czy odrzucać.

 

- Co widać również przy okazji referendum ws. odwołania prezydent stolicy.
- Mówi się obywatelom, że nie mają kompetencji. Władza chce im odebrać możliwość krytykowania rządzących. Podobnie traktuje się związkowców. Władza jest miękko represywna. Kiedy ktoś zaczyna przeszkadzać władzy - jak związki zawodowe - staje się jej ofiarą. Gdy związkowcy zapowiedzieli strajk, rozpoczęto zmiany w prawie, które mają na celu uderzenie w nich. Tak było również z partiami opozycyjnymi itp.

 

- Rzut oka na życiorys zawodowy Pawła Majchera pokazuje, że współpracował on z wieloma stronami sporu politycznego. Z mediami związany jest od lat, od 2006 do 2009 roku kierował wrocławskim radiem, a w 2009 - czyli już za rządów PO-PSL - został członkiem zarządu Polskiego Radia. Czyli choć chwilowa współpraca z PiS jest dziś dyskwalifikująca.
- Nie chcę oceniać pana Pawła Majchera, bo nie znam jego dokonań i biografii. Wydaje się, że jego się stygmatyzuje. Zapewne omawiana sytuacja była wynikiem nacisków lokalnego środowiska. Jednak, co ważne, nie słychać w tej sytuacji żadnej merytorycznej krytyki. Łatka "pisiora" jest najmocniej oddziałującym stygmatem. Działacze PO nie mówili, że Majcher jest zły, że będzie złym urzędnikiem, czy brak mu kompetencji. Nie słyszeliśmy, że jest nieuczciwy, ma skłonności do nepotyzmu czy wystawnego życia. I sądzę, że to nie byłby argument, takie rzeczy nikomu nie przeszkadzają. Mamy na to przykłady.

 

- Najważniejsze, by ktoś nie był "pisiorem"…

- Władza Donalda Tuska opiera się na antypisowskiej kampanii. Premier Tusk inaczej nie rządził. On władzę zawdzięcza bierności, PR-owi i napuszczaniu ludzi na PiS. Fakt, że sprawa taśm ze słowami Tuska wywołała reakcję mediów i oburzenie, pokazuje, że nastroje społeczne jednak się zmieniają. Kilka lat temu tego rodzaju nagonki były aprobowane. Mieliśmy wiele programów, np. ten prowadzony przez zaatakowanego niedawno Grzegorza Miecugowa, które były seansami nienawiści. Były one skierowane przeciwko tym, których się nazywa "pisiorami". Mówiono o "pisowskich" dziennikarzach, naukowcach. Używano wielu negatywnych pojęć. To działało, dzięki temu PO udało się tak długo utrzymywać na czele sondaży i przy władzy. Sądzę, że gdyby ktoś nagrał więcej spotkań z udziałem Donalda Tuska to byśmy się dopiero zdziwili, w jaki sposób premier rozmawia ze swoimi współpracownikami. Fakt, że to wywołuje oburzenie, świadczy, że nastroje antypisowskie nie są już tak mocne, jak kiedyś. To, co robiono ze śp. Lechem Kaczyńskim, było niesłychane. A to mogło mieć miejsce, ponieważ uchodziło za nobilitujące, przynosiło korzyści. Polacy nabrali się na partię miłości i dialogu. Na tym opierała się działalność Janusza Palikota. On był używany w sposób świadomy przez Donalda Tuska do tego typu zadań. (źródło: wPolityce.pl/frataria)


Podziel się
Oceń

bezchmurnie

Temperatura: 10°CMiasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1025 hPa
Wiatr: 15 km/h

Reklama