Oczywiście ówczesna opozycja, czyli ośmiogwiazdkowcy zrobili z tego element walki politycznej wychodząc z założenia, że im gorzej w kraju tym lepiej dla nich, bo społeczeństwo będzie okazywało niezadowolenie. Tak uknuli plan i zaczęli donosić na swój kraj, wymyślając fikcyjne problemy z praworządnością tylko po to, aby te środki nie trafiły do Polski, kiedy rządził PiS, bo nie daj Boże jeszcze by gospodarka bardziej ruszyła z kopyta i wybory byłyby przegrane z kretesem. A tak, im gorzej tym większa szansa wygrania wyborów. Co prawda PiS wygrał wybory, ale bez zdolności samodzielnego rządzenia i bez zdolności koalicyjnej. Po drugiej stronie powstała zgniła koalicja, tworząca dramatyczny rząd pod względem intelektualnym, ale chyba o to chodzi. Zmiana rządu wystarczyła na odblokowanie środków z KPO, więcej o dziwo nic nie było potrzebne. Wypłacone pieniądze z KPO, to na wewnętrznym rynku krajowym nic innego jak dotacje dla różnych podmiotów gospodarczych. Dla różnych, czyli przede wszystkim dla swoich kolesi. Zdecydowana większość przedsiębiorców w kraju nie miała zielonego pojęcia, że są takie środki do pozyskania na rozwój ich biznesów, a ci którzy w jakiś sposób dowiedzieli się różnymi kanałami o istnieniu takich dotacji, jeżeli nie byli z nadania ośmiogwiazdkowców mieli nikłe szanse na uzyskanie dotacji. W taki sposób rozpłynęło się grubo ponad miliard złotych: między innymi na jachty, mobilne ekspresy do kawy, maszyny do lodów, solariów i wiele innych bzdetów.
Afera, aferą, ale nie łudźmy się, nikt za nic nie beknie, ponieważ ci, którzy otrzymali dotację (czyli swoi), spełnili warunki i wymogi określone we wnioskach, więc problem nie istnieje, tylko ma naturę etyczną, ale obecnie rządzący mają to gdzieś. Oczywiście ktoś te wymogi i warunki przygotował, żeby swoi je spełnili. Tak generalnie funkcjonuje większość dotacji. Pieniądze z KPO to skok na kasę, który został nagłośniony, ale w rzeczywistości to wierzchołek góry lodowej. Moim zdaniem dotacje, płynące z różnych stron od dekad, doprowadziły do patologicznej sytuacji, która tylko pozornie dynamicznie zwiększa rozwój czy konkurencyjność i dotyczy to różnych gałęzi gospodarki. Bardzo często firmy, ludzie kreatywni i zdolni nie wytrzymują nieuczciwej konkurencji z miernotami, które mają dostęp do wszelkiego typu dotacji, załatwionych przez dziwne firmy pośredniczące, które swoją „działkę” również biorą. Kasa płynie szerokim strumieniem tyle tylko, że nie efektywnie, bo ta kasa nie jest pomnażana, nie są tworzone nowe, nowoczesne produkty, nowe miejsca pracy, a firmy bardzo często są sezonowe nienastawione na rozwój i płacenie podatków, zabijana jest kreatywność i konkurencyjność, świat dla cwaniaków.
Ta patologia od dekad przenosi się również na poziom funkcjonowania samorządów. Wsłuchując się w przekaz większości samorządów słyszę, że główne cele to pozyskać jak największe dotacje: na drogi, na budowę basenu, mostu, na remont parku, etc. etc. Prawie nikt już nie mówi, że trzeba przede wszystkim silnie wspierać gospodarkę i przedsiębiorców, bo i po co, przecież pieniądze na inwestycje przede wszystkim się dostaje. A silny przedsiębiorca to problem dla miernych lokalnych polityków i samorządowców. Spółki komunalne, jeżeli przynoszą stratę ratuje się poprzez podnoszenie cen usług, a nie optymalizację kosztów tych zakładów, ponieważ mieszkańcy i tak zapłacą lub załata się tę dziurę jakąś dotacją.

Czy Wenecja w przeszłości swoje bogactwo zawdzięczała dotacjom? Nie, lecz ciężką pracą swoich mieszkańców, dokładnie to samo można powiedzieć o starym Gdańsku.
Dotacje to patologia, które nie powinny istnieć, pokazuje to KP. Niszczą konkurencyjność, kreatywność, rozwój i bogacenie się lokalnych społeczności, niestety często promują i wybijają na piedestał miernoty i cwaniaków. Silna gospodarka, to taka gdzie zarabia się pieniądze nowoczesnymi produktami i usługami, co umożliwia płacenie podatków, a nie dostaje się pieniądze nie wiadomo za co.





Napisz komentarz
Komentarze