To odpowiedź na interpelację radnego Bartłomieja Kulasa, który poruszył sprawę ewakuacji po sygnałach od młodzieży, która przez ponad godzinę w niskiej temperaturze – w samych tylko koszulkach i bluzach – czekała na zakończenie akcji strażaków gaszących niewielki pożar izolacji.
Godzina na boisku
Rajca pytał między innymi, dlaczego uczniowie gimnazjum nie zostali skierowani do żadnej z podległych miastu lub innej jednostce placówki, gdzie mogliby bezpiecznie przeczekać okres prowadzenia działań zabezpieczających w ich szkole.
- Kto pozwolił, żeby zdezorientowani gimnazjaliści pozostawali bez ciepłej odzieży na zewnątrz szkoły, przez dość długi okres czasu? - dociekał Bartłomiej Kulas. - Jak to się mogło stać, że nikt nie zapewnił uczniom należytej opieki? Czy rzeczywiście dyrektor szkoły, pan prezydent, i podległe mu instytucje, zrobili wszystko, co było możliwe, aby złagodzić skutki prowadzonej w szkole akcji?
W odpowiedzi na interpelację radnego czytamy, że na decyzję Straży Pożarnej o natychmiastowej ewakuacji uczniowie i pracownicy opuścili budynek bez możliwości udania się do szatni, która znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie zagrożonego rejonu. Wyjątkiem byli uczniowie mający zajęcia wychowania fizycznego, którym ubrania z szatni wynieśli nauczyciele. Uczniowie przebywali na boisku pod opieką nauczycieli i policjantów od godz. 12.50 do 14.00.
- Uczniowie zostali dokładnie poinformowano o zaistniałym zdarzeniu i przyczynach ewakuacji – piszą urzędnicy. - W tym czasie dyrektor szkoły trzykrotnie podejmował rozmowy z dowodzącymi akcją strażakami i policjantami, aby uzgodnić przybliżony czas zakończenia akcji. Z uwagi na trudności w zlokalizowaniu źródła zadymienia służby biorące udział w akcji nie były w stanie skonkretyzować czasu trwania działań. Jednak natychmiast po otrzymaniu zgody głównodowodzącego akcją dyrektor pozwolił na wejście do budynku, zabranie rzeczy osobistych i udanie się do domów.
Dmuchać na zimne
Sprawdzono nawet, czy długie przebywanie młodzieży w temperaturze niewiele ponad zero stopni, miało wpływ na liczbę zwolnień lekarskich – wzrostu absencji wśród uczniów w kolejnych dniach nie odnotowano.
- Z uwagi na fakt, że w większości uczniowie naszych szkół zamieszkują w pobliżu placówek, do których uczęszczają, nie ma konieczności wyznaczania innej placówki na potrzeby ewakuacji - czytamy dalej. - Gdyby miała ona trwać dłuższy czas uczniowie na polecenie rozeszliby się do domów. Z informacji uzyskanej od dyrektora placówki uczyniono wszystko, by złagodzić skutki przeprowadzonej w szkole akcji.
Jednak zdaniem samych strażaków, których zapytaliśmy o to, jak powinna wyglądać przeprowadzona zgodnie z regułami ewakuacja, zarządcy obiektu, w tym przypadku dyrektorzy szkół, powinni przewidzieć możliwość ewakuacji w złych warunkach atmosferycznych i mieć przygotowane miejsce zastępczego pobytu uczniów, np. porozumieć się w tej sprawie z dyrektorem najbliższej szkoły. Akcja w placówce na Suchostrzygach była drobnym wydarzeniem, ale trzeba z niego wyciągnąć wnioski na przyszłość.
- Gimnazjaliści są już w takim wieku, że mogą samodzielnie wrócić do domów, ale co by się stało, gdyby do ewakuacji doszło zimą w przedszkolu lub szkole podstawowej, gdy rodzice nie mogą odebrać dzieci ponieważ są w pracy? W takiej hipotetycznej sytuacji dyrektorzy placówek muszą mieć przygotowane miejsce zastępcze, po prostu muszą dmuchać na zimne - powiedział nam mł. kpt. Zbigniew Rzepka, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Tczewie.
Napisz komentarz
Komentarze