Mój mąż mógł przeżyć, umierał na oczach ludzi
CHOJNICE. To były tragiczne dwa tygodnie. Wszedł na rusztowanie. Spadł z ok. 2,5 m, uderzył jednak głową w betonowy podest. Umierał na oczach ludzi. Przyjechało pogotowie bez lekarza. Nikt go nawet nie zaintubował. - W szpitalu reanimowano go dwa razy po pół godziny. Nie został podłączony do żadnej specjalistycznej aparatury. A tętno zanikało... - mówi żona śp. Czesława Krzyżewskiego.
29.08.2008 09:11