Zemsta dorsza, czyli jak prawie zbankrutowałem w smażalni
Nie wiem, czy to kwestia klimatu, czy może jodu w powietrzu, ale nad polskim morzem ludzie tracą rozum. Ci sami, którzy w domu skrupulatnie porównują ceny jogurtów w czterech supermarketach i łowią promocje z aplikacji, nad morzem rzucają się na dorsza za równowartość nowego ekspresu do kawy. Z jakiegoś powodu urlop w Mielnie, Ustce czy Władysławowie działa na nas jak zaklęcie. Mamy wrażenie, że skoro morze szumi, to cena 180 zł za rybę jest całkowicie usprawiedliwiona. A jeżeli jeszcze kelner uśmiechnie się szeroko i poda frytki na talerzu w kształcie ryby – no to przecież jesteśmy na wakacjach, nie będziemy żałować!
16.06.2025 07:32