Ważne jest nie to, ile posprzątaliśmy, ale ile daliśmy nadziei
GDAŃSK. To, co pokazała telewizja, nie oddało stanu rzeczy. Skala zniszczeń i nieszczęścia nie do opisania. Idzie się ulicą i stoją przed domami tylko śmieci – wyrzucone meble, często piękne rzeczy, książki. Podnieśliśmy stare ładne pianino i… się rozsypało. W jednym z mieszkań drzwi otworzył nam sąsiad właścicielki, która po zalaniu dobytku trafiła do szpitala psychiatrycznego. Powodzianie najpierw wyrażali zdziwienie, że przyjechaliśmy z tak daleka. Słyszeliśmy: „Aż z Gdańska?!”
28.06.2010 00:00